godzina 22:02
Kobieta będąca posiadaczką niezwykłych, fioletowych tęczówek zajęła miejsce przy okrągłym, kuchennym stole. Wokół siedziało już czterech Jej podwładnych, Alex Hood oraz dziewiętnastoletnia dziewczyna, której twarz oblewały jasne kosmyki. Michelle bawiła się rękawem bluzy starając się unikać kontaktu wzrokowego z...kimkolwiek.
-Zdążyłem zapomnieć kiedy ostatni raz byłaś taka cicha... - Odezwał się Łucznik.
Pragnął przerwać ciszę, która wydawała mu się wyjątkowo irytująca. Agenci zapatrywali się na to nieco inaczej i ze spokojem obserwowali młodą właścicielkę stadniny bez poczucia konieczności rozpoczęcia rozmowy. Heilari skrzyżowała ręce i poprawiła się na krześle.
-Jesteś jedną z nas. - Zaczęła spokojnie. - Od kiedy możesz stawać się niewidzialna?
-Am... No więc będzie kilka lat...
-I ja dowiaduję się teraz... Nie ma to jak szczerość w związku. - Skomentował Alex.
-Skąd niby miałam wiedzieć, że Ty znasz takich jak ja?
-Poprawka, On jest taki jak Ty. Taki jak My wszyscy tutaj. - Dodała brunetka.
Po raz kolejny w pomieszczeniu zapanowało milczenie.
-Sprawa jest prosta. - Agentka po raz kolejny zabrała głos. - Możesz przyłączyć się do naszej grupy i ogólnie organizacji, albo Max wyczyści Ci pamięć. - Spojrzała na blondyna o niebieskich oczach, który pod wpływem tych słów podniósł wzrok na zebranych.
-Tego w umowie nie było. - Hood gwałtownie podniósł się z krzesła i podszedł do ściany, o którą się oparł.
-Wybacz, ale Twoja dziewczyna nie raczyła powiedzieć nam o sobie wcześniej. To jak?
-Ale co miałabym robić i... No, ja po prostu nie mam o was zielonego pojęcia! - Odpowiedziała nieco rozdrażniona.
-Soldiers of Olimp to specjalny oddział działający samodzielnie, chodź oficjalnie jest częścią pewnej organizacji zwiadowczej. Oczywiście działającej po stronie dobra. Należą do nas głównie ludzie ze specjalnymi umiejętnościami, w sensie niezwykłymi. Ty możesz stawać się niewidzialna, Charlie potrafi wytwarzać ogniste kule, dłonie Tony'ego stają się lodowymi soplami, wysyłają też lodowe promienie, Jeff może zamieniać się w kamiennego olbrzyma, a Max jest uzdolnionym telepatą. Szefowie uparli się na integracje ze zwykłymi ludźmi, więc podsyłają nam po kilku rekrutów na szkolenie dla mutantów. Dzięki temu bywają lepiej wyszkoleni.
-A Ty? Co potrafisz?
Kobieta uśmiechnęła się z tajemniczym wyrazem twarzy, opuszkiem palca wskazującego rysowała wzory na blacie stołu.
-Ja? Ja nie powiem. To tajne.
Miśka niezadowolona z odpowiedzi rozejrzała się, a Jej wzrok przykuła ręka Tony'ego. Powinna być... owinięta bandażem? Świeża, kłuta rana zasługiwała na jakikolwiek opatrunek Jednak dziewczyna nie tylko nie dostrzegła żadnego okładu, ale i najmniejszego śladu po uszkodzeniu.
-Czemu Ty nie masz żadnego śladu po tym... - Wyszeptała będąc pogrążoną w domysłach.
-Wystarczy. - Heilari podniosła się. - Namyśl się do jutra. I nikomu nie mo...
Ruska spadła ze schodów z głośnym trzaskiem łamiąc stojący wieszak na kurtki. Spostrzegła, że siedem par oczu obserwuje Ją i uśmiechnęła się przepraszająco. Agentka wywróciła oczami i głośno westchnęła.
-Podsłuchiwałaś. Jak długo tu jesteś? - Zapytała groźnie.
-Tylko chwilkę. Serio, chciałam iść po wodę czy coś...
-Kłamie. - Powiedział blondyn o niebieskich oczach, Max.
-Okey, może niekoniecznie zależało mi na wodzie... Możemy pogadać? - Zwróciła się do Heilari.
-Nie.
-Proszę? Hej, przecież to tylko chwila.
W końcu kobieta zgodziła się na krótką rozmowę w obecności telepaty, który zaraz potem miał zrobić użytek ze swojej mocy i zwyczajnie wymazać dzisiejszy wieczór z pamięci rudej. Wszyscy inni rozeszli się do swoich pokoi. Brunetka wyjęła z kieszeni telefon i znudzona stukała w klawiaturę podczas gdy Russ próbowała mówić.
-Mówiłaś, że do waszej organizacji należą też zwykli ludzie...
-Należą.
-To dobrze. Widzisz... to musi być strasznie fajne. Każdy może się zgłosić?
-Każdy. - Odpowiedziała nie podnosząc wzroku. - Każdy kto dostał od kogoś referencje, kto przeszedł rekrutację do jakiejkolwiek innej agencji, kto chce porzucić swoje dotychczasowe życie i w końcu każdy kto chce uczestniczyć w piekielnie trudny szkoleniu. I to na pewno nie są osoby, które podejmują decyzję, o uważają, że bycie agentem jest "strasznie fajne". - Warknęła.
-Ale to nie jest tak, że zdecydowałam pięć minut temu... Chciałam być kimś takim od zawsze! Ale nie sądziłam, że to możliwe, a teraz ładujecie mi się do domu i ogłaszacie, że wasza agencja bierze rekrutów...
Kobieta w końcu uraczyła Ją spojrzeniem nie wyrażającym żadnych emocji. Zaraz potem przeniosła wzrok na swojego towarzysza, który jak gdyby nigdy nic urządzał sobie telepatyczną wycieczkę po umyśle Ruski. Potrafił to robić tak by Jego ofiara nie mogła się zorientować.
-Max? Idziemy. - Oświadczyła Heilari, gdy zauważyła, że blondyn wykonał swoje zadanie.
-Ale co ze m... - Zaczęła rudowłosa, ale przestała mówić gdy w swojej głowie usłyszała <nie odpowiedziała, uznaj to za dobry znak>.
Kiedy wyszli wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę schodów na górę. Kiedy tylko znalazła się na piętrze Michelle przygwoździła Ją do ściany, a stojący obok Alex nie zamierzał Jej ratować.
-Powiedz, że żartowałaś. - Rzekł spokojnie.
-Nie, chcę być z nimi. Ty chyba powinieneś to zrozumieć. - Uśmiechnęła się zaczepnie.
-Ale nie rozumiem! Po kiego grzyba zamierzasz iść do SOO? Nie rozumiesz, że to niebezpieczne?!
-Kiedy mówili to Miśce nie urządzałeś takiego ruchu oporu...
-Bo Mi jest jedną z nich... Nas... I potrafi sobie poradzić, ma przewagę i coś co pomoże Jej przetrwać.
-Wydaje mi się, że masz na myśli coś w stylu "kiedy wyjedziemy i będziemy się dobrze bawić w Waszyngtonie czy cholera wie gdzie, a Ruska tu zostanie i będzie pilnowała stajni przed złymi krasnoludkami, które pewnie od razu urządzą bitwę błotną na dziedzińcu..."przecież nic nie stanie się gdy pojedziemy obie!
Wyrwała się i marszem udała się do swojego pokoju. Drzwi zamknęła na klucz i rozdrażniona zajęła się kartami zdrowia kilku wierzchowców, które niedługo czekają ważne zawody i trzeba sprawdzić czy wszystko jest w porządku.