Godzina 6:43
Szczupła brunetka raczyła się mocną kawą siedząc przy kuchennym stole. Leniwie spoglądała na krajobraz za oknem, który przestawiał się wyjątkowo pięknie. Stwierdziła, że mogłaby bywać tu częściej. Jej wzrok powędrował ku schodom, gdzie pojawiła się postać Alexa. Chłopak wyglądał jakby rozjechał go walec, przez pojawienie się załogi SOO nie zmrużył oka.
-Am... Cześć? - Powiedział niepewnie.
-Cześć. - Odparła bez emocji. - Charlie zrobił śniadanie. Moim zdaniem nie jest to jadalne, ale sam sprawdź.
-Aha. - Rozejrzał się, po chwili zastanowienia stwierdził, że bezpieczniej będzie zrobić własne kanapki.
Heilari odłożyła
kubek do zlewu i wyszła z domu by sprawdzić jak miewają się Jej podwładni.
Wchodząc do hali uśmiechnęła się, cała czwórka pilnie pracowała.
-Hej dzieci.
-Dzień dobry pani! – Z radością odpowiedział brunet. – Jak dobrze pójdzie, będziemy mogli ruszać za kilka dni.
-Tony, nie podlizuj się małpo jedna. – Uśmiechnęła się.
-Liczę na premie, mam na oku fajną brykę. Z 19…
-Nie obchodzą mnie twoje antyki. – Przerwała mu. –Skup się na rozbijaniu obozu terrorystów z łaski swojej. – Dodała przesłodzonym głosem.
-Dzień dobry pani! – Z radością odpowiedział brunet. – Jak dobrze pójdzie, będziemy mogli ruszać za kilka dni.
-Tony, nie podlizuj się małpo jedna. – Uśmiechnęła się.
-Liczę na premie, mam na oku fajną brykę. Z 19…
-Nie obchodzą mnie twoje antyki. – Przerwała mu. –Skup się na rozbijaniu obozu terrorystów z łaski swojej. – Dodała przesłodzonym głosem.
Chłopak mruknął coś
pod nosem i udając, że zapisuje niezwykle ważną informacje odwrócił się do niej
tyłem. Kobieta westchnęła i przeszła się wzdłuż biurek. Usiadła przy swoim
komputerze i z uwagą przeglądała zgromadzone dane. Mieli niemal wszystko czego
potrzebowali; położenie i rozmiar koczowiska, szacowaną liczbę osób
przebywających na jego terenie, dane dotyczące posiadanej broni… Wystarczyło
opracować plan działania.
-Może poćwiczymy? –
Zapytała Heilari i nie czekając na odpowiedź ruszyła ku wyjściu. – Za mną.
Jeff, idź po Łucznika.
-Dobra, gdzie będziecie?
-O to zapytamy pana Hood’a. – Zatrzymała się i spojrzała na nich. - Pewnie orientuje się gdzie znajdziemy jakąś dogodną polanę czy łąkę. Charlie, połącz się z dowództwem i zapytaj czy mają coś nowego. Gdyby co u nas w porządku. I ani słowa o naszym nowym kumplu.
-Dobra, gdzie będziecie?
-O to zapytamy pana Hood’a. – Zatrzymała się i spojrzała na nich. - Pewnie orientuje się gdzie znajdziemy jakąś dogodną polanę czy łąkę. Charlie, połącz się z dowództwem i zapytaj czy mają coś nowego. Gdyby co u nas w porządku. I ani słowa o naszym nowym kumplu.
Kobieta wraz z
trzema podwładnymi wyszła z hali.
***
Najmłodszy agent
Heilari szedł w kierunku domu właścicielek. Bez pukania wszedł do środka i
rozejrzał się. Człowiek, którego szukał siedział przy kuchennym stole i mierzył
go morderczym spojrzeniem. Przez pierwszych kilka sekund żaden z nich nie
odzywał się.
-Co tak sterczysz
jak widły w gnoju? – Warknął Alex.
-Szefowa chce Cię widzieć na treningu.
-Może wpadnę.
-To nie jest zaproszenie. Za 2 minuty bądź przy paszarni, podobno masz nam pomóc znaleźć dobre miejsce.
-A niby kim Ty jesteś młody, co? – Zapytał brunet chcąc wiedzieć z kim ma do czynienia.
-Jeffrey… Na razie.
-Szefowa chce Cię widzieć na treningu.
-Może wpadnę.
-To nie jest zaproszenie. Za 2 minuty bądź przy paszarni, podobno masz nam pomóc znaleźć dobre miejsce.
-A niby kim Ty jesteś młody, co? – Zapytał brunet chcąc wiedzieć z kim ma do czynienia.
-Jeffrey… Na razie.
Młody szpieg wyszedł
na podwórko i wypuścił z siebie powietrze. Powoli nabierał pewności siebie i
umiejętności skrywania emocji, tym razem towarzyszył mu silny strach. Miał
okazję czytać akta Alexa Hood’a, był dobry. I niebezpieczny…
***
Brunetka i Jej
ludzie zapakowali potrzebną broń i przedmioty do ćwiczeń do jednego z
samochodów. Charlie znudzony oczekiwaniem na ostatniego i tymczasowego członka
zespołu, stukał kluczykiem w kierownicę. Nie był zadowolony z faktu, iż były
szpieg Francuskiego Wywiadu ma im pomagać, jednak kiedy Heilari coś postanowi
nikt nie potrafi na nią wpłynąć. Co prawda było kilka osób, z których opiniami
się liczyła, lecz nie był to żaden z Jej uczniów.
-No wreszcie. –
Mruknął gdy zobaczył chłopaka idącego w ich stronę.
Zaraz potem
wyruszyli kierując się wskazówkami Hood’a. Spora łąka niedaleko jeziora
stanowiła idealny poligon. Sprzęt został rozładowany i poskładany. Zanim jednak
przeszli do właściwego treningu czekała ich ciężka rozgrzewka prowadzoną przez
Szefową ekipy. Kiedy kobieta uznała, że są wystarczająco wykończeni aby nie
ponosiła ich energia, ale dość przytomni by móc skupić się na swoich zadaniach,
zawołała ich do siebie. Krytycznie spojrzała na broń i resztę ekwipunku.
-Najpierw
strzelanie. Weźcie pistolety.
Kiedy czwórka
agentów odbezpieczała swoje Glock'i, Alex oparty o samochód obserwował chmury.
-A ty? Masz własne
wyposażenie?
-Nie, przyjechałem tu jako zupełnie inny człowiek. Bez zabawek.
-Pomyślałam o tym. –Uśmiechnęła się tajemniczo i z bagażnika wyjęła prostokątną i cienką skrzynię. – To dla Ciebie. – Podała mu przedmiot i skrzyżowała ręce przyglądając się brunetowi.
-Nie, przyjechałem tu jako zupełnie inny człowiek. Bez zabawek.
-Pomyślałam o tym. –Uśmiechnęła się tajemniczo i z bagażnika wyjęła prostokątną i cienką skrzynię. – To dla Ciebie. – Podała mu przedmiot i skrzyżowała ręce przyglądając się brunetowi.
Ten z zaciekawieniem
otworzył wieko i ujrzał jeden z najlepszych modeli łuków, wraz z kołczanem i
kompletem 15 strzał. Pierwszą reakcja chłopaka było pełne zachwytu
westchnienie, jednak po spojrzeniu na usatysfakcjonowaną Heilari jego postawa
nieco się zmieniła.
-Nie chcę do tego
wracać…
-Zgodziłeś się. To tylko jedna mała misyjka… - Nalegała zdejmując kurtkę i biorąc na ręce dwa manekiny,
Idąc przez łąkę
zastanawiała się kiedy w końcu Alex zrozumie jedną niepozorną prawdę. Od tego
zawodu nie da się uciec…
-Dobra, Hood,
strzelasz? – Krzyknęła z odległości 90 metrów.
Nie słysząc
odpowiedzi stwierdziła, że na razie dzielnie trzyma się swoich poglądów na
temat przeszłości. „Nie wytrzyma zbyt długo…” – Pomyślała uśmiechając się sama
do siebie. Podeszła do zgromadzonych i położyła ręce na biodrach.
-Musisz coś wiedzieć
kolego. – Zwróciła się do Alexa. – Wiem, że twoje zdolności nie są takie
zwyczajne.
-To znaczy…? – Chłopak domyślał się o czym mówi Heilari, chodź wolał by prawda okazała się inna.
-Chłopaki, pokażcie co potraficie. – Powiedziała nie odrywając wzroku od bruneta.
-To znaczy…? – Chłopak domyślał się o czym mówi Heilari, chodź wolał by prawda okazała się inna.
-Chłopaki, pokażcie co potraficie. – Powiedziała nie odrywając wzroku od bruneta.
Charlie wystąpił
przed szereg i z bijącą na kilometr aurą pewności siebie. Wyciągnął ręce do
przodu po czym zbliżył do siebie dłonie, w sposób w jaki trzymałby piłkę. Minęło
kilka sekund zanim reszta zobaczyła pojawiający się w środku płomień o
kształcie kuli. Chłopak odsuwając od siebie ręce, powiększał rozmiar ognia
całkowicie go kontrolując.
W końcu rzucił ją za
siebie, sucha trawa natychmiast zaczęła się palić. Tym razem to Jeffrey zwrócił
na siebie ogólną uwagę. Ciało okularnika pokryło się grubą warstwą kamienia.
Skalny olbrzym natychmiast zadeptał szalejące na łące ogniste języki.