sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 3

Kalifornia; stadnina na obrzeżach Reedwood National Park.
Godzina 6:43

Szczupła brunetka raczyła się mocną kawą siedząc przy kuchennym stole. Leniwie spoglądała na krajobraz za oknem, który przestawiał się wyjątkowo pięknie. Stwierdziła, że mogłaby bywać tu częściej. Jej wzrok powędrował ku schodom, gdzie pojawiła się postać Alexa. Chłopak wyglądał jakby rozjechał go walec, przez pojawienie się załogi SOO nie zmrużył oka.

-Am... Cześć? - Powiedział niepewnie.
-Cześć. - Odparła bez emocji. - Charlie zrobił śniadanie. Moim zdaniem nie jest to jadalne, ale sam sprawdź.
-Aha. - Rozejrzał się, po chwili zastanowienia stwierdził, że bezpieczniej będzie zrobić własne kanapki.

Heilari odłożyła kubek do zlewu i wyszła z domu by sprawdzić jak miewają się Jej podwładni. Wchodząc do hali uśmiechnęła się, cała czwórka pilnie pracowała.

-Hej dzieci.
-Dzień dobry pani! – Z radością odpowiedział brunet. – Jak dobrze pójdzie, będziemy mogli ruszać za kilka dni.
-Tony, nie podlizuj się małpo jedna.  – Uśmiechnęła się.
-Liczę na premie, mam na oku fajną brykę. Z 19…
-Nie obchodzą mnie twoje antyki. – Przerwała mu. –Skup się na rozbijaniu obozu terrorystów z łaski swojej. – Dodała przesłodzonym głosem.

Chłopak mruknął coś pod nosem i udając, że zapisuje niezwykle ważną informacje odwrócił się do niej tyłem. Kobieta westchnęła i przeszła się wzdłuż biurek. Usiadła przy swoim komputerze i z uwagą przeglądała zgromadzone dane. Mieli niemal wszystko czego potrzebowali; położenie i rozmiar koczowiska, szacowaną liczbę osób przebywających na jego terenie, dane dotyczące posiadanej broni… Wystarczyło opracować plan działania.

-Może poćwiczymy? – Zapytała Heilari i nie czekając na odpowiedź ruszyła ku wyjściu. – Za mną. Jeff, idź po Łucznika.
-Dobra, gdzie będziecie?
-O to zapytamy pana Hood’a. – Zatrzymała się i spojrzała na nich. - Pewnie orientuje się gdzie znajdziemy jakąś dogodną polanę czy łąkę. Charlie, połącz się z dowództwem i zapytaj czy mają coś nowego. Gdyby co u nas w porządku. I ani słowa o naszym nowym kumplu.

Kobieta wraz z trzema podwładnymi wyszła z hali.

***

Najmłodszy agent Heilari szedł w kierunku domu właścicielek. Bez pukania wszedł do środka i rozejrzał się. Człowiek, którego szukał siedział przy kuchennym stole i mierzył go morderczym spojrzeniem. Przez pierwszych kilka sekund żaden z nich nie odzywał się.

-Co tak sterczysz jak widły w gnoju? – Warknął Alex.
-Szefowa chce Cię widzieć na treningu.
-Może wpadnę.
-To nie jest zaproszenie. Za 2 minuty bądź przy paszarni, podobno masz nam pomóc znaleźć dobre miejsce.
-A niby kim Ty jesteś młody, co? – Zapytał brunet chcąc wiedzieć z kim ma do czynienia.
-Jeffrey… Na razie.

Młody szpieg wyszedł na podwórko i wypuścił z siebie powietrze. Powoli nabierał pewności siebie i umiejętności skrywania emocji, tym razem towarzyszył mu silny strach. Miał okazję czytać akta Alexa Hood’a, był dobry. I niebezpieczny…

***

Brunetka i Jej ludzie zapakowali potrzebną broń i przedmioty do ćwiczeń do jednego z samochodów. Charlie znudzony oczekiwaniem na ostatniego i tymczasowego członka zespołu, stukał kluczykiem w kierownicę. Nie był zadowolony z faktu, iż były szpieg Francuskiego Wywiadu ma im pomagać, jednak kiedy Heilari coś postanowi nikt nie potrafi na nią wpłynąć. Co prawda było kilka osób, z których opiniami się liczyła, lecz nie był to żaden z Jej uczniów.
-No wreszcie. – Mruknął gdy zobaczył chłopaka idącego w ich stronę.
Zaraz potem wyruszyli kierując się wskazówkami Hood’a. Spora łąka niedaleko jeziora stanowiła idealny poligon. Sprzęt został rozładowany i poskładany. Zanim jednak przeszli do właściwego treningu czekała ich ciężka rozgrzewka prowadzoną przez Szefową ekipy. Kiedy kobieta uznała, że są wystarczająco wykończeni aby nie ponosiła ich energia, ale dość przytomni by móc skupić się na swoich zadaniach, zawołała ich do siebie. Krytycznie spojrzała na broń i resztę ekwipunku.

-Najpierw strzelanie. Weźcie pistolety.
Kiedy czwórka agentów odbezpieczała swoje Glock'i, Alex oparty o samochód obserwował chmury.
-A ty? Masz własne wyposażenie?
-Nie, przyjechałem tu jako zupełnie inny człowiek. Bez zabawek.
-Pomyślałam o tym. –Uśmiechnęła się tajemniczo i z bagażnika wyjęła prostokątną i cienką skrzynię. – To dla Ciebie. – Podała mu przedmiot i skrzyżowała ręce przyglądając się brunetowi.

Ten z zaciekawieniem otworzył wieko i ujrzał jeden z najlepszych modeli łuków, wraz z kołczanem i kompletem 15 strzał. Pierwszą reakcja chłopaka było pełne zachwytu westchnienie, jednak po spojrzeniu na usatysfakcjonowaną Heilari jego postawa nieco się zmieniła.
-Nie chcę do tego wracać…

-Zgodziłeś się. To tylko jedna mała misyjka… - Nalegała zdejmując kurtkę i biorąc na ręce dwa manekiny,

Idąc przez łąkę zastanawiała się kiedy w końcu Alex zrozumie jedną niepozorną prawdę. Od tego zawodu nie da się uciec…

-Dobra, Hood, strzelasz? – Krzyknęła z odległości 90 metrów.

Nie słysząc odpowiedzi stwierdziła, że na razie dzielnie trzyma się swoich poglądów na temat przeszłości. „Nie wytrzyma zbyt długo…” – Pomyślała uśmiechając się sama do siebie. Podeszła do zgromadzonych i położyła ręce na biodrach.

-Musisz coś wiedzieć kolego. – Zwróciła się do Alexa. – Wiem, że twoje zdolności nie są takie zwyczajne.
-To znaczy…? – Chłopak domyślał się o czym mówi Heilari, chodź wolał by prawda okazała się inna.
-Chłopaki, pokażcie co potraficie.  – Powiedziała nie odrywając wzroku od bruneta.

Charlie wystąpił przed szereg i z bijącą na kilometr aurą pewności siebie. Wyciągnął ręce do przodu po czym zbliżył do siebie dłonie, w sposób w jaki trzymałby piłkę. Minęło kilka sekund zanim reszta zobaczyła pojawiający się w środku płomień o kształcie kuli. Chłopak odsuwając od siebie ręce, powiększał rozmiar ognia całkowicie go kontrolując.
W końcu rzucił ją za siebie, sucha trawa natychmiast zaczęła się palić. Tym razem to Jeffrey zwrócił na siebie ogólną uwagę. Ciało okularnika pokryło się grubą warstwą kamienia. Skalny olbrzym natychmiast zadeptał szalejące na łące ogniste języki. 

1 komentarz: